Mechanik Ruszajny

Prawdziwa historia, która miała miejsce w roku 2016, i w sumie zatruła mi życie na długi czas. Jak się okazuje, nie tylko ja cierpiałem z powodu nieuczciwości pewnego Pana, prowadzącego zakład naprawczy w Ruszajnach. Oczywiście warsztat samochodowy nie jest chyba na niego, ale to on w nim pracował i wielokrotnie w tym warsztacie przebywał. Warsztat jest oficjalnie prowadzony na żonę Pana Radosława - to ona podpisuje niektóre dokumenty. Trzeba jednak zacząć od początku, aby poczuć atmosferę późniejszych wydarzeń.

Wczesna wiosna 2016.

Otrzymałem telefon od Klienta w sprawie bram przemysłowych do warsztatu. Zrobiłem wycenę i po wstępnej akceptacji umówiliśmy się na pomiary. Okazało się na miejscu, że Pan Radosław obok swojego ładnego domu wybudował warsztat samochodowy. Dom jest ładny, widać było, że Klient ma pieniądze, ładnie wykończony z zewnątrz, ładnie utrzymany, duży taras i okna, drzwi balkonowe / tarasowe. Otwory pod bramy okazały się zupełnie niestandardowe - każdy otwór inny, i piszę to dlatego, bo to będzie ważne w późniejszym opowiadaniu. Po wymierzeniu otworów zrobiłem korektę. Wczesną wiosną nikt z branży nie szaleje z cenami, więc i w tym przypadku cennik bram przemysłowych zastosowałem niski. To normalne, że chciałem pozyskać Klienta, więc cena musiała być atrakcyjna. Po kilku dniach Pan Radosław zadzwonił i potwierdził gotowość zakupu tych bram. Stwierdziłem, że nie ma najmniejszego problemu i powiedziałem, że przy składaniu zamówienia pobieramy zaliczkę w wysokości 20% wartości bram - pozostała część jest płatna w dniu montażu. Minęło kilka dni, od kiedy Klient dostał fakturę proforma potrzebną do wpłacenia zaliczki. Faktura była wystawiona na firmę żony Pana Radosława, ale niestety nie została  opłacona. Pan Radosław zadzwonił do mnie i poinformował, że jest bardzo zainteresowany zakupem tych bram, ale chwilowo niestety nie ma pieniędzy, gdyż czeka na duży przelew za jakieś maszyny, czy traktory, które sprzedał Klientowi. W każdej sytuacji trzeba być człowiekiem, więc stwierdziłem, że poczekam, ale ... bramy zamówiłem.

Telefon od Klienta w sprawie samochodu.

Pewnego dnia dzwoni do mnie Pan Radosław z zapytaniem czy przypadkiem nie będę chciał fajnego Mercedesa Sprintera pod plandeką, z paką o długości 4,2 m. Mercedes miał być z rocznika 2008 i posiadać silnik o pojemności 2,2. Cena samochodu to 16,5 tys zł netto. Szybko zadzwoniłem do swojego mechanika, aby doradzić się czy takie auto jest polecane przez niego czy też nie. Wiadomo, że nikt nie chce kłopotów. Samochód wydawał się być idealny do wożenia bram przemysłowych. Wiele bram posiada wymiar poniżej 4 metrów szerokości, więc ogólnie byłem zainteresowany takim pojazdem. Mechanik niezbyt pozytywnie wyraził się o tym silniku, no ale wiadomo, że już nie da się powrócić do starych, niezniszczalnych silników Mercedesa 2,9 – w naszej firmie posiadamy dwa takie samochody i wiem, że dopóki będą chciały jeździć to będą pracować. Jeden z samochodów wykorzystywany jest do wożenia okien PCV, drugi wozi bramy garażowe na montaż.

Ostatecznie oddzwoniłem do Pana Radosława i powiedziałem, że jednak nie jestem zainteresowany tym samochodem. Przyjął tą wiadomość normalnie, nie namawiał. Dopowiedział jedynie, że cena jest atrakcyjna. Gdy mój mechanik dowiedział się, jaka to jest cena to powiedział, że za te pieniądze to on od razu kupuje ten samochód. Pomyślałem więc, że nie jest to wielkie ryzyko. Mogę kupić taki samochód i za te pieniądze zawsze go szybko sprzedać jeżeli okazałby się wadliwy. Zadzwoniłem jeszcze raz i potwierdziłem, że jednak zmieniam zdanie i chcę taki samochód kupić.

Dalszą część przeczytacie w zakładce POBRAŁ ZALICZKĘ i NIC.

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl